Witam serdecznie wszystkie koleżanki biorące udział w tegorocznej odsłonie SAL-a:)
Dla mnie to będzie już trzeci raz, z czego jestem dumna.
Wybrałam od razu, bez namysłu wzór Lili Soleil, na który głosowałam.
Chciałam w tym pierwszym wpisie pokazać materiały i może już jakiś początek, bo bardzo chciałabym zacząć, ale...
Zdobycie wymarzonego materiału nie jest tak proste, co mnie mocno zdziwiło.
Słuchając o problemach koleżanek z innych miast, wydawało mi się, że Łódź jest zupełnie nieźle zaopatrzona.
Okazało się, że nie tym razem.
Były do wyboru wszystkie inne kolory i wielkości kanwy, w zestawach, w kawałkach i na metry...tylko mojego nie było.
A poszukiwałam aidy 16 w kolorze zbliżonym do ciemnego lnu.
Na lnie próbowałam haftować, ale skończyło się na nieudanych ćwiczeniach i zniechęceniu (mam nadzieję, że tylko na razie).
Po odwiedzeniu głównych punktów w mieście, pozostałam z niczym, a właściwie z dwiema możliwościami.
Albo zamówić w sklepie internetowym - na co mi za bardzo szkoda kasy dla jednego zakupu, albo zabawić się w farbiarkę domową (już próbowałam, więc mam trochę doświadczeń własnych).
W czasie kilkudniowego rajdu sklepowego, ostatecznie dobiła mnie wizyta w pasmanterii, w której najczęściej robię zakupy.
Po przejrzeniu dostępnego asortymentu, ekspedientka wyciągnęła jeszcze jedną belę aidy (z tych dużych, stojących).
Była to co prawda aida 14, ale w bardzo ciekawym kolorze, dość zbliżonym do lnu (szaro-brązowa), z maziajami dającymi złudzenie faktury drewnianej. Wcześniej nie widziałam takiej kanwy w ofercie.
Mimo, że to 14 jednak zdecydowałam się na zakup.
Przeszłyśmy do lady, a tu po rozwinięciu okazało się, że jest to końcówka z bardzo mocno pogniecionym brzegiem.
Tym, na którym bela materiału stała cały czas.
Dłuższą chwilę trwała nasza dyskusja nad tym pogniecionym brzegiem, bo ja chciałam kupić materiał nie pognieciony, a sprzedawczyni (nagle mocno zirytowana) udowadniała mi, że może ciąć materiał tylko w jeden sposób.
Czyli taki, w którym ja muszę kupić fragment tego pogniecenia - pasek ok. 15 cm szerokości, który od razu mogę wyrzucić.
Biorąc pod uwagę cenę za metr - ponad 70 zł, bo to aida produkcji DMC, odechciało mi się zakupu.
Z jakiej racji klient ma płacić za bałaganiarstwo i bylejakość pracy obsługi sklepu?
Materiał sam się nie pogniótł.
Na moją uwagę, że powinna po prostu odciąć ten cały zagniot, sprzedawczyni (cały czas na siłę prostowała materiał), straciła ochotę na rozmowę ze mną, zapakowała materiał do plastikowego worka, odstawiła na miejsce i poszła w głąb sklepu do koleżanki.
Ale powiedzcie, proszę, czy ja przesadzam i stosuję tu jakieś grymasy?
Bo momentalnie poczułam się żywcem przeniesiona do sklepu w PRLu, który bardzo dobrze pamiętam.
Sama się przekonałam, jak trudno jest czasami rozprasować zagniecenia od tamborka, albo złożenia materiału kupionego w sklepie w małym kawałku - nawet po namoczeniu i wypraniu skończonej robótki.
A za kilka dni mam nadzieję pokazać kanwę własnoręcznie ufarbowaną, może jakiś efekt zbliżony do ideału uda mi się osiągnąć.
Pozdrawiam serdecznie :)
PS. W następnych postach postaram się nie zanudzać Was ich długością.
4 komentarze:
Droga Pkelu, Ty zupełnie jak i ja - już trzeci raz się razem bawimy :D Za dziesięć lat będziemy jak dinozaury ;)
Masz rację z tym materiałem - to nie kosztuje 5 zł, a poza tym: 15 cm to baaardzo dużo!!! Można z 15 cm materiału zrobić magnesy, podkładki, obrazek itd.... sama wiesz.
Jakby co polecam zrobiony kiedyś wpis na multi: http://annaploch.multiply.com/journal/item/75/Wizytacja i tam jeszcze jeden link do tego jak farbować materiał....
Aniu - napisałam tak orientacyjnie 15 cm, może to nawet było więcej (trudno tak zmierzyć na oko).
Właśnie przy pierwszych próbach farbowania taka linia złożenia materiału świetnie mi się ufarbowała osobno.
Dziękuję za namiary dotyczące farbowania. :)
Ja też próbowałam metodą naturalną - z zastosowaniem kawy.
Zdobyć coś, co się wymarzy, to jak znaleźć igłę w stogu siana :) Też ostatnio szukałam czegoś wymarzonego i znam ten ból :)
Mam trochę lnu, ale jest bardzo drobniutki. Kiedyś kupiłam go do wyszywania haftem płaskim i tak sobie leży do dziś.
Moge się podzielić - co Ty na to?
Pozdrawiam ciepło
Splociku - jak pisałam, po kilku podejściach zniechęciłam się do lnu bardzo skutecznie.
A do tego, jak jeszcze bardzo drobniutki... to na pewno nie dla mnie, za wysokie progi.
Nie wiem czy i kiedy będę ponownie próbować.
Ale bardzo dziękuję za propozycję.
Serdecznie pozdrawiam :)
Prześlij komentarz